Wiadomo powszechnie, że cywilizacja zmierza nieuchronnie ku upadkowi. W związku z tym, że ma to nastąpić już niebawem, nadszedł czas aby wyjawić, iż nadchodzącej katastrofie winni są wyłącznie Szkoci.
Zwolennik poglądu o upadku Zachodu, Arnold Toynbee, głosił, że cywilizacje rozwijają się najaktywniej nie tam, gdzie warunki naturalne są najbardziej sprzyjające, lecz tam, gdzie jakąkolwiek bądź cywilizację zbudować jest najtrudniej. Jest to oczywisty przejaw ludzkiej przekory, Szkoci zaś celują w niej ze szczególnym wyrafinowaniem, co jest całkowicie zrozumiałe, ponieważ warunki naturalne, jakie im przypadły, trudno uznać za sprzyjające pod jakimkolwiek względem. Podczas podziału terytoriów na ludzkim padole Bóg potraktował ich bowiem wyjątkowo złośliwie, umieszczając ich wśród licznych, wysokich i trudno dostępnych gór, pomiędzy którymi są ogromne i bardzo głębokie jeziora zwane tu lochami, w nich zaś roi się od przedpotopowych stworów, a wszystko to razem oblewa rozszalałe zazwyczaj i bardzo zimne morze oraz – jakby tego było jeszcze mało – wieją nieustannie sztormowe wiatry (gales), których jedyną zaletą jest to, że szkockie dziewczyny nie muszą się bardzo wysilać w zaglądaniu Szkotom pod spódniczki, zwane tu kiltami.
Lecz najgorsza ze wszystkich katastrof, jaka mogła z ręki bożej spotkać Szkotów, to oczywiście Anglicy, z którymi przyszło im dzielić wyspę Brytanię. Anglicy bowiem nie tylko zawłaszczyli sobie bardziej przychylną część tej wyspy, co zgodnie z teorią Toynbee’ego, jest oczywistym powodem ich cywilizacyjnego zacofania, lecz także dali Szkotom w użytkowanie swój własny język, wypierając tamtejsze narzecze galijskie. Zrobili to oczywiście z zemsty za to, że ich własny język wzięli wcześniej od Francuzów, zniekształcając go przy tym okropnie. Nie zdołali jednak zemścić się za ten prezent na Francuzach, bo ci stanowczo odmówili przegrania wojny stuletniej z tymi patałachami, jak obecnie odmawiają jedzenia ich wołowiny. A gdzie dwóch się bije, tam trzeci obrywa: tym sposobem Szkotom dostał się język angielski, którzy jednak z czystej złośliwości zepsuli go jeszcze bardziej, wskutek czego do dzisiaj z żadnym Szkotem nie można się dogadać.
Zapewne w rewanżu za tę ostatnią złośliwość Szkoci nie tylko zbudowali własną cywilizację, której podporą jest szkocka krata, kobza i sweter szetlandzki, ale robią to głównie Anglikom, a za ich pośrednictwem wszystkim innym, pokój miłującym narodom, czy im się to podoba, czy nie. Zrozumiałe więc, że Szkoci ze szczególnym zamiłowaniem robią na złość Anglikom, ale nie tylko, ponieważ czasami sprawia im radość psikus wyrządzony Amerykanom, jak na przykład założenie im Marynarki Wojennej, do czego zabrał się skutecznie John Paul Jones z tutejszej miejscowości Kirkbean.
Naprawdę jednak Szkoci realizują się w całej pełni robiąc kuku Anglikom. Założyli im na przykład The Bank of England, co uczynił William Paterson z Dumfries. Wymyślili też ich ulubiony przyodziewek zwany mekintoszem – robota niejakiego Charlesa MacIntosha z Glasgow. Załatwili im przekład Pisma świętego na angielski – sprawka szkockiego króla Jakuba VI. Anglicy wszelako, jak to oni, niewiele z tego zrozumieli i zaraz wymyślili herezję anglikanizmu. Czy wreszcie ukradli Anglikom swój własny Kamień Przeznaczenia – od 1306 roku używany do koronacji królów Szkocji, a następnie ukradziony im przez króla Anglii Edwarda I o przydomku Młota na Szkotów i trzymany w sanktuarium Westminster Abbey w Londynie. Kamień ten, ważący 250 funtów, ukradł w młodości znany złodziej Ian Hamilton, który obecnie jest wybitnym prawnikiem szkockim. Na motywach tej historii oparta jest ulubiona opera szkocka Sędzia ze złodzieja. Hamilton zresztą ukradł ten kamień tylko po to, żeby inni Szkoci mogli go zaraz zwrócić Anglikom, choć też pewnie tylko po to, żeby znowu było co ukraść.
Czysto bezinteresowna złośliwość szkocka wobec Anglików nie ma granic, nic więc dziwnego, że Szkoci są wyjątkowo przez nich znienawidzeni. Celowała w tym zwłaszcza Margaret Thatcher podczas urzędowania na stanowisku premiera, godnie kontynuując szczytne tradycje angielskich młotów na Szkotów. Z kolei Szkoci w swej przewrotności nie posiadają się z wdzięczności wobec (nomen omen) Żelaznej Damy i zapewne nie zdążą się jej wywdzięczyć do rychłego końca świata, ponieważ odzyskali swój własny parlament tylko i wyłącznie dzięki usilnym zabiegom pani Thatcher, która za żadne skarby nie chciała do tego dopuścić. Dzięki temu po raz pierwszy od trzystu lat Szkoci mogą się naśmiewać do woli z własnych parlamentarzystów, jak robią to wszystkie suwerenne narody na całym świecie, nie zaś tylko z angielskich, złośliwie pozostawiając ten przykry obowiązek samym Anglikom.
Nie wiadomo nawet, od której strony zacząć wyliczać listę pozostałych szkockich zbrodni przeciwko ludzkości, jest ona bowiem długa i wstrząsająca. Nie ma co zaczynać od whisky, oczywistej przyczyny degeneracji całej naszej Cywilizacji Zachodniej, znanej też w kręgach watykańskich jako „Cywilizacja Śmierci”. Jednakże nawet w tym przypadku nie można pominąć milczeniem całej perfidii tego narodu. Napój ten bowiem jest szczególnie popularny wśród urzędników watykańskich, którzy konsumują go w rekordowych ilościach rocznie, ociągając się wszelako z regulowaniem rachunków. Wobec czego Szkoci bezwzględnie zatrzymali oficjalny eksport swojej trucizny do Watykanu. Pozostał tylko szmugiel.
Lepiej więc zacząć od maszyny parowej, która została w rewolucyjny sposób udoskonalona przez Jamesa Watta, Szkota naturalnie; dzięki jego okrucieństwu ciężar popychania – czy raczej pociągania – cywilizacji ku upadkowi został zdjęty z grzbietu końskiego i przerzucony na lokomotywę. Stevenson tylko ukradł pomysł.
Skoro już jesteśmy przy transporcie. Samochody, wiadomo, poruszają się na okrągłych gumowych tubach zwanych oponami. Wynalazł je John Boyd Dunlop, weterynarz z mieściny Dreghorn w Szkocji (weterynarz!). Opony samochodów zaś jeżdżą po asfalcie – wymysł niejakiego Johna Macadama z Ayre, też w Szkocji. Tak więc tylko dzięki tym kilku szkockim wynalazkom cywilizacja może poruszać się ku swemu upadkowi znacznie szybciej, sprawniej i wygodniej niż dotychczas.
A gdyby ktoś na przykład pod wpływem idei ekologicznych nabrał przekonania, że pęd cywilizacji ku jej nieuchronnej śmierci zatrzyma lub zwolni, jeżeli przesiądzie się na rower, to niech nie będzie zdziwiony, że Szkoci przewidzieli i taką ewentualność, ponieważ rower jest wynalazkiem jednego z nich; winny pod tym względem jest Kirkpatrick Macmillan, zwykły kowal z Thornhill w okolicach Dumfries.
Gdyby natomiast – wprost przeciwne – cywilizacja zechciała przyśpieszyć ten proces poprzez popełnienie samobójstwa, to niechże ma zbiorową świadomość, że Szkoci przygotowali się i na tę możliwość: zamek, bez którego karabin nie wystrzeli, to robota kapitana Patricka Fergusona z Pitfours, też w Szkocji (nikt jednak dokładnie nie wie, w którym miejscu).
To tyle, gdy idzie o zatrucie środowiska naturalnego. Gdy idzie natomiast o zatruwanie ludzkiej duszy, czemu najbardziej jest winna telewizja, to jest to oczywiście sprawka szkocka, a konkretnie Johna Logie Bairda z Helensburga, który rzeczoną telewizję wynalazł (niech go piekło pochłonie!). Dzieci szkolne, których niewinne dusze są zatruwane na lekcjach matematyki koszmarnym wynalazkiem logarytmów, należy jednocześnie informować, że jest to „zasługa” Johna Napiera, Szkota jak najbardziej, tym razem z Merchiston, dzielnicy Edynburga (tutejsza stolica). Nie mniej uniwersalnym źródłem zatruwania spokoju ludzkiego ducha jest telefon; do tego z kolei przyłożył się z typową szkocką destrukcyjną energią Aleksander Bell, też z Edynburga. A gdy komu dusze zatruwa nadmiar korespondencji, to niech wie, że znaczki samoprzylepne wymyślił John Chalmers, księgarz z Dundee. (Dundee United jest późniejszą zbrodnią).
Być może jednak Szkoci nie są do końca bezwzględni, ponieważ oprócz wyżej wymienionych trucizn zdobyli się – co prawda tylko raz – na wynalezienie rzeczy, której szkodliwość nie została jeszcze w pełni wykazana, a mianowicie antybiotyku pod nazwą penicylina oraz jego pochodnych. Być może też, że wynalazek ten trzeba traktować jako przejaw wyrzutów szkockiego sumienia lub chwilowego osłabienia ducha destrukcji. Interpretacja ta jest tym bardziej prawdopodobna, że autor tego pomysłu, Sir Alexander Fleming, Szkot z Darvel, podjął – rzecz niesłychana – długotrwałą (zbyt długotrwałą?) współpracę z angielskim baronem Howardem Floreyem, sam akt tej wątpliwej ekspiacji miał natomiast miejsce na Uniwersytecie w Oxfordzie, mieście bądź co bądź angielskim. Znacznie bardziej perfidnym i ambiwalentnym wynalazkiem szkockim jest chloroform, w którym maczał palce Sir James Young Simpson z Bathgate, ponieważ środek ten otumania tylko trochę bardziej skutecznie niż BBC, a ponadto służy zazwyczaj do odbierania ludziom świadomości tego, co Szkoci z nimi wyrabiają.
No i na koniec najnikczemniejsza ze wszystkich zbrodni, tzw. Oświecenie szkockie. Legendy o nim krążą od ponad trzystu lat, prawda jest jednak taka, że było to wyjątkowo groźne ugrupowanie przestępcze, w czym nie ma
Był to bardzo liczny gang przestępców szkockich, o czym zaświadcza angielski aptekarz królewski o nazwisku Amyat, który w śledztwie zeznał, że „stojąc tu, na skrzyżowaniu edynburskim, w kilka minut jedną ręką mogę zgarnąć pięćdziesięciu ludzi geniusza i wiedzy” („zgarnąć”!). Gang ten jednak był zapewne bardziej liczny, ponieważ według niektórych relacji działał nieprzerwanie przez ponad wiek głównie w Edynburgu, Glasgow i Aberdeen, a szczyt jego aktywności przypadł na lata 1760-1790. Jego przywódcy oficjalnie wykonywali zawód profesorów uniwersyteckich i wydawali swoje Protokoły Mędrców Edynburga, skandalizujące pismo noszące dla niepoznaki fałszywy tytuł The Edinburgh Review, za pomocą którego upowszechniali swe szkodliwe idee, które następnie zatruwały Anglię, potem Francję i resztę Europy, a zaraz potem całą resztę świata.
Do dnia dzisiejszego spadkobiercy tej mafii, kryjący się – jak ich przodkowie – po uniwersytetach i stamtąd manipulujący całym światem, uważają założycieli tego spisku międzynarodowego za wielkich bohaterów i inicjatorów tzw. „dyscyplin”. „Dyscypliny” te to w istocie skomplikowane mechanizmy korupcji i szantażu, mające na celu wymuszanie finansowania zgubnej działalności kontynuatorów ich dzieła, co się odbywa za pośrednictwem kosztownych i z gruntu szkodliwych instytucji zwanych „wyższymi uczelniami” lub „uniwersytetami”. Przykład ten popłynął naturalnie ze Szkocji, o czym niezbicie świadczy fakt, że w okresie, gdy znacznie liczniejszym Anglikom wystarczały tylko dwa uniwersytety, to opanowany przez mafię nieliczny naród szkocki z ochotą finansował aż pięć takich instytucji. I wtedy dopiero zaczęło się na dobre. A było to tak.
Założycielem gangu był niejaki Francis Hutcheson, playboy z Glasgow, znany szeroko od 1724 roku jako autor bezwstydnej publikacji na temat źródeł idei piękna i cnoty (cnoty!). Sam tytuł wskazuje jednoznacznie, że było to dzieło pornograficzne. Udało się zidentyfikować niemal wszystkich pozostałych członków tego ugrupowania, a to dzięki nim samym, każdy z nich bowiem dla zachowania pozorów ogłaszał drukiem swoje bluźniercze idee w niezliczonych i ogromnych tomach, dostępnych obecnie w archiwach lokalnej policji. Do tego ugrupowania należał m.in. Adam Smith, ksywa Ekonomista, przypuszczalnie księgowy gangu, autor bezbożnych idei liberalnych w ekonomii; Adam Ferguson, podejrzany o prowadzenie rozpoznania, kogo warto obrobić; na tej właśnie podstawie mafiosi kryjący się po współczesnych uniwersytetach uważają go za założyciela socjologii – ujawnienie tej prawdy pozwala wreszcie zrozumieć, czym w istocie jest socjologia; William Robertson, autor zapisków historycznych o tym, kogo udało się obrobić, uchodzi w oczach późniejszych jego popleczników za założyciela nowoczesnej historiografii; James Hutton był prawdopodobnie odpowiedzialny za pochówek ofiar gangu, ponieważ jego współcześni spadkobiercy uważają go za twórcę geologii; Joseph Black, pirotechnik, podpalacz i piroman, robił w chemikaliach, odkrywając nie wiadomo po co dwutlenek węgla (stąd ksywa Czarny). William Cullen, pseudonim Chirurg, przypuszczalne specjalista w torturowaniu ofiar, podający się za lekarza.
Ponadto policji znani są: John Millar, kolejny „historyk” i „socjolog” (!); Hugh Blair, znany retor, sławny szczególnie w Ameryce; działał głownie jako „papuga” i wyciągał z mamra swoich koleżków. Henry Home (a.k.a Lord Kames) człowiek do wszystkiego, podający się za prawnika, filozofa, pisarza, agronoma itd.; James Burnett (vel Lord Monboddo) jako jeden z pierwszych starał się przenieść działania gangu na inne kraje, dzięki czemu znany jest też pod pseudonimami „Lingwista” i „Antropolog”; Dugald Stewart, filozof i ekonomista, podobno utalentowany nauczyciel, zajmował się zapewne rekrutacją świeżej krwi do gangu; Thomas Reid, przypuszczalny pomysłodawca rekietu, tj. metody szantażu opartego na tzw. „teorii zdrowego rozsądku”, sprowadzającej się w zasadzie do gadki typu: „bądź rozsądny – jak nie zapłacisz, to ci podpalimy budę (złamiemy rękę, obetniemy ucho, niepotrzebne skreślić)”; oraz bracia Robert i James Adamowie, architekci, budowniczy mostów oraz licznych siedzib tego tajnego stowarzyszenia.
Najważniejszym z nich wszystkich jednak był główny hitman, niejaki David Hume. Hume zabrał się z początku do najgorszej mokrej roboty, ponieważ nie chciano mu dać profesury na lokalnym uniwersytecie, głównej siedzibie mafii. Potem jednak też mu jej nie dano, ponieważ, jak słusznie argumentowano, był umoczony w mokrej robocie. Od tamtej pory umiarkowanych torysów określa się tu mianem wet.
Mimo to bezwzględność Hume’a pozwoliła mu bez większego trudu szybko przejąć kierownictwo mafii i wtedy dopiero interes się rozkręcił na skalę międzynarodową. To właśnie do niego zjeżdżały się z zagranicy korowody gości oferujących swe usługi i szukających porad. Był wśród nich także, rzecz szczególna, niejaki Jean-Jacques Rousseau (a.k.a „Obywatel Genewy”), bezpośrednio uwikłany w zamieszki uliczne w Paryżu w 1776 roku (tzw. Rewolucja Francuska); na tego przestępcę właśnie spada miedzy innymi odpowiedzialność za późniejsze hasło poszukiwanego przez Interpol Pierre-Josepha Proudhona „własność to kradzież”, czyli idei komunizmu, a w konsekwencji za powstanie „Imperium Zła”; prawdziwy Komintern miał bowiem od samego początku tajna siedzibę na zapleczu redakcji Przeglądu Edynburskiego.
Zbrodnicze wpływy Hume’a jednak na tym się nie skończyły. Jest to bowiem ten sam człowiek, którego później Immanuel Kant oskarżył o wyjątkowo brutalne obudzenie z dogmatycznej drzemki. Hume miał uczyni to tak bezlitośnie, że Kant do końca życia bredził coś o przewrocie kopernikańskim w filozofii (wszyscy wiedzą, o co chodzi), imperatywie kategorycznym (tu, dla odmiany, nikt nie wie, o co chodzi) oraz o „projekcie pokoju wiecznego”. Urzędy ochrony państwa kilku krajów poszukują oryginalnej wersji tego projektu, jak dotąd bezskutecznie, choć w Edynburgu jest tajemnica poliszynela, że te tajne plany znajdują się w jednym z tutejszych pilnie strzeżonych sejfów. Ich nieudolna, a wiec całkowicie niegroźna wersja wyszła spod pióra Anglika Thomasa More’a.
Poza tym uważa się, że oskarżenia Kanta są bezpodstawne. Mimo znanej brutalności Hume’a trzeba stwierdzić, po pierwsze, że Hume nigdy był osobiście ani w Königsbergu, ani w Królewcu, ani tym bardziej w Kaliningradzie, po drugie – jak zaświadcza inny spadkobierca tej samej mafii, Bertrand Russell – Kant, rzekomo tak okrutnie obudzony, zapadł znowu w swoją dogmatyczną drzemkę natychmiast po przebudzeniu i się już z niej nie obudził, po trzecie zaś fakt ten potwierdził na piśmie w obszernych zeznaniach inny członek niemieckiej ekspozytury tego spisku międzynarodowego, Georg Wilhelm Friedrich Hegel (Po co mu było tyle imion? Przecież to oczywiste!).
Wpływy Hume’a rozciągają się również do naszych czasów, a nawet rosną. Szkot bowiem – żywy czy martwy – jest tak samo niebezpieczny, co widać na przykładzie historii Sir Williama Wallace’a, vel Waleczne Serce vel Mel Gibson. Jakkolwiek Hume, przeciwieństwie do Wallace’a, zmarł śmiercią naturalną, co jest, jak na ojca chrzestnego, rzeczą wyjątkową, to o jego śmierci krąży równie wiele niebezpiecznych legend, rozpuszczanych głównie przez Adama Smitha. O zakresie oddziaływania Hume’a na współczesną przestępczość zorganizowaną niech świadczy fakt, że jeden z najszerzej znanych obecnie ludzi z tej samej branży, Richard Rorty (ekspozytura amerykanska), głosi za Hume’em, iż „rozum jest i powinien pozostać jedynie niewolnikiem namiętności”, w czym właśnie tkwi źródło kolejnego przekleństwa naszej znękanej przez Szkotów cywilizacji, zwane postmodernizmem.
Zanim wszelako kto zacznie budzić w sobie nadzieje, że wybawienie od śmiertelnego działania Szkotów znajdzie w tzw. „komunitaryzmie”, to jest w głębokim błędzie, ponieważ jest to doktryna upowszechniana głównie przez pół-Szkota i pół-Irlandczyka (wyjątkowo wybuchowa mieszanka), niejakiego Alasdaira MacIntyre. MacIntyre zaś był uczniem Szkota pełnej krwi Johna MacMurraya, i to on był właśnie prawdziwym pomysłodawcą tej kolejnej koncepcji opanowania świata.
Żeby postawić kropkę nad „i”, ujawniając do samego końca bezmiar szkockiej perfidii, należy powiedzieć, że za ucznia tegoż samego MacMurraya podaje się nie kto inny, jak autor równie podejrzanej doktryny, zwanej koncepcją trzeciej drogi między komunizmem i kapitalizmem, a jest nim Tony Blair, obecny premier Anglii. Jego bezczelność jest tak wielka, że niedawno posunął się do napisania przedmowy do jednego z dzieł MacMurraya. Pisał podobno własnoręczne, co jest prawdopodobne o tyle, że uczono go tego w Oxfordzie.
Jak więc z powyższego widać, Szkoci są wszędzie i wszędzie działają na zgubę świata. Jednakże, mimo ogromu swych zbrodni, Szkoci wcale nie wstydzą się przynależności do takiego narodu, przeciwnie, chwytają się każdej sposobności, aby zademonstrować swój nacjonalizm. Każdy pretekst jest dla nich dobry: czy to będzie przegrana z Anglikami na własnym boisku Hampden Park, czy wygrana u nich na Wembley, czy nawet koncert rockowy Roda Stuarta (Szkot, naturalnie), podczas którego tutejsze dziewczyny, zamiast machać koszulkami czy – jak to jest przyjęte wśród mniej barbarzyńskich narodów – własnymi majtkami, powiewają szkocką flagą narodową, która nota bene do złudzenia przypomina – cóż za niespodzianka! – flagę korsarską.
Chociaż jest już o wiele za późno, zachowajcie mimo wszystko czujność: Szkoci bowiem nie tylko są temu wszystkiemu winni. Oni nadal to robią!
Adam Chmielewski